’i used to think i could fly’ w ocenie magazynu DIY | Recenzja
Albumy
27/05/2022

Tate McRae wyciąga cały emocjonalny bagaż w „I Used To Think I Could Fly”. Konfesjonalna, nieśmiała, a czasem bezczelna, sięga po wszystkie niepokoje i niezręczności życia, którym kieruje, powierzając nam swoje najgłębsze uczucia – to pocieszająco uniwersalne.

Czasem zagłębia się w styl pamiętnika, gdzie indziej to czysty fortepian (boleśnie intymne „Hate Myself”, eteryczne bliższe „Goodnight”). Czasami ma mdłe syntezatory, które wtrącają się, by rozszerzyć złamane serce („Chaotic”, „feel like shit”) – i chociaż te chwile się poruszają, czasami czują się trochę pobłażliwi. Być może dzieje się tak dlatego, że kiedy Tate podkręca nieco temperaturę, staje się idealnym, niespokojnym naczyniem do tego, co mówi.

„She’s All I Wanna Be” błyszczy niebezpiecznie ze stłumionej wściekłości; ociera się o tę intensywność nieco bardziej żwawo w „you’re so cool”, nieco bardziej zadziornie w „what would you do?”, zawsze dostarczając emocji pomimo mniej natychmiastowego melancholijnego brzmienia jej bujnego wokalu.

Z albumu jasno wynika, że ​​arsenał postrzępionej popowej broni Tate McRae jest obszerny i możne nią umiejętnie posługiwać, kiedy tylko zechce.



[[reklama]]